Po nieudanej wyprawie w poszukiwaniu surowców dla Gundrena, Ambraxas powrócił do Neverwinter — znużony, ale niepokonany. Jego stara kamienica w dzielnicy handlowej, zaniedbana i zapomniana, została w międzyczasie odrestaurowana przez miejskich urzędników. Przez kolejne miesiące paladyn nie tylko otoczył opieką mieszkańców budynku, lecz także potroił swój majątek. Złoto jednak nigdy nie było celem jego drogi, a zgiełk wielkiego miasta budził w nim narastające znużenie.
W sercu wojownika coraz silniej tliła się potrzeba ciszy, przestrzeni i celu większego niż miejskie intrygi. Podjął więc decyzję: opuścić Neverwinter. Z pomocą braci Fiddletone, sprytnych pośredników i starych znajomych, udało mu się wymienić kamienicę na stary, zapomniany kasztel — samotną fortecę ukrytą wśród gęstwiny Lasu Neverwinter, trzy dni drogi od miasta.
Kasztel Czterech Dębów, jak głosiły zapiski w starych księgach, był niegdyś miejscem znaczącym — dziś wymagał jednak remontu, a okalająca go wieś Wilcze Łęgi leżała w ruinie. Mimo to w tym miejscu Ambraxas dostrzegł przyszłość: dom, bastion sprawiedliwości, i nowy początek. Miasto oddelegowało kilku strażników do pomocy w renowacji i obronie wsi przed goblińskimi watahami, które raz po raz zapuszczały się w te tereny.
W dniu, gdy po raz pierwszy stanął w cieniu czterech wielkich dębów, które dawały kasztelowi nazwę, Ambraxas ujął pióro i pergamin. Wysłał listy — wezwania — do dawnych towarzyszy broni, by przybyli i przyłączyli się do niego w nowym przedsięwzięciu. Tak powstało Bractwo Złotej Włóczni — ziarno przyszłej legendy.
Nieopodal, pomiędzy Neverwinter a Wilczymi Łęgami, druid o imieniu Malfurion pieczołowicie doglądał osady Thundertree. W jej sercu zasadził Drzewo Życia — magiczne, pradawne i pełne mocy, które rosło wraz z nadzieją na odrodzenie tego zapomnianego zakątka świata.