Rozdział 3: W Obliczu Nieumarłego Smoka

Po zwycięstwie nad beholderem drużyna ruszyła głębiej w tunelowe labirynty, uważnie sprawdzając, czy wszyscy przeciwnicy zostali pokonani. Natrafili na zawalone pomieszczenie, które kiedyś mogło służyć jako spiżarnia. Większość korytarzy biegła w kółko, lecz jeden z nich kończył się w litej skale, za którą otwierała się jaskinia z widokiem na lasy Neverwinter. Rabuś dokładnie zbadał okolicę i nie napotkał żadnego zagrożenia.

Następnie kompani skierowali się ku kasztelowi. Podczas ich nieobecności w Wilczych Łęgach pojawiły się nowe postaci. Hilda, jak na hobbitkę przystało, poszła na małe co nieco, Jątek udał się uzupełnić zapasy przed wyprawą na kolejny obóz goblinów, a Ambraxas sprawdził korespondencję skierowaną do Bractwa. Udało mu się dojść do porozumienia z gildią kupiecką – kowal otrzymał zgodę na otwarcie warsztatu na terenach kasztelu, a sam Ambraxas wysłał do Bractwa ofertę zatrudnienia skryby. Listy od braci Fidcdletone były tak liczne, że Ambraxas musiał zwrócić im uwagę, by ograniczyli ich liczbę.

Gajowy Edmund przedstawił Drakonowi nowoprzybyłego do kasztelu tabaxi, Bao Bei, który poszukiwał informacji na temat nieznany bohaterom. Postanowił dołączyć do grupy wypadowej na kolejny obóz goblinów.

Drużyna ruszyła na północ, a Hilda, znająca lasy Neverwinter, prowadziła ich pewnie do celu. Zapadający zmrok zmusił ich do rozbicia obozu. Hobbitka wskazała malutką polanę, ukrytą wśród gęstych krzewów i pod baldachimem koron drzew, w samym sercu lasu. Po ustaleniu rotacji wart każdy udał się na zasłużony odpoczynek.

W środku nocy Hilda zauważyła dwa ślepia spoglądające na nią z ciemności lasu, lecz tak szybko, jak się pojawiły, zniknęły w gęstwinie. Reszta nocy minęła bez incydentów.

Gdy dotarli na skraj goblińskiego obozu, zastali go całkowicie opuszczonym, jakby mieszkańcy porzucili miejsce w pośpiechu. Wchodząc do środka, z jednego z namiotów wyłonił się gruby goblin. Przywitał drużynę słowem „kultyści” i zapowiedział, że w końcu się ich pozbędzie. W tym momencie z każdego zakątka obozu zaczęły wyłaniać się gobliny i orki – to była zasadzka, ale wpadli w nią nie ci, na których czekali zielonoskórzy.

Około czterdziestu przeciwników pod rozkazami grubego wodza przeprowadziło zgrupowany atak na drużynę. Otoczyli ich w centrum obozu, uniemożliwiając jakiekolwiek manewry. Kilku łuczników zasiadło na prymitywnych wieżach strażniczych, przeszywając ich strzałami z łuków. Zielonoskórzy wykorzystali każdego, kto mógł nieść broń.

Hilda i Bao Bei błyskawicznie ruszyli z kontrą, a gdy wódz wyśmiał kompanię, Ambraxas wykonał krok przez mgłę i stanął oko w oko z przeciwnikiem. Jednym, precyzyjnym ciosem ostrza swojej włóczni ściął łeb grubego goblina, posyłając go pod nogi jego malej armii. Drużyna szybko uporała się z najeźdźcami, a Jątek dbał, by nikt z towarzyszy nie ucierpiał.

Po bitwie sprawdzili cały obóz i zbliżająca się noc sprawiła, że zdecydowali się zostać na miejscu i wyruszyć dalej o świcie. Jednak wyczulone zmysły paladyna wyczuły zbliżającą się istotę piekielną. Ostrzegł towarzyszy, a każdy z nich zajął strategiczne miejsce – Bao Bei i Hilda wspięli się na wieże strażnicze, Ambraxas stanął w centrum obozu, mając Jątka za plecami.

Nie musieli długo czekać. Z ciemności wyłonił się arcydemon, klaszcząc w dłonie i gratulując im za wykonanie brudnej roboty za niego. Drużyna nie wiedziała jeszcze, co ich czeka. Ambraxas wskazał włócznią na piekielnego potwora, nakazał mu wracać skąd przyszedł i zadał w róg Walhalli. Przeszywający dźwięk rozszedł się po okolicy, a w odpowiedzi wokół demona pojawiło się dziesięć drakońskich duchów berserkerów.

Jednak jego moc przerosła oczekiwania drużyny. Arcydemon teleportował się o kilkadziesiąt metrów i pstryknięciem palców posłał w stronę bohaterów cztery magiczne meteoryty, które uderzyły także duchy. Berserkerzy zniknęli, a wieże, na których stali Hilda i Bao Bei, zostały zrównane z ziemią. Niziołek zginął, a tabaxi zdołał się wykaraskać. Czwarty meteoryt uderzył tuż obok Ambraxasa, który zdołał całkowicie osłonić się tarczą, lecz piekielny wybuch spalił Jątka żywcem w mgnieniu oka.

Widok potęgi demona przeraził paladyna jak nigdy dotąd. Demon zapewnił, że nie ma złych zamiarów i zna pragnienia bohaterów. Machnięciem ręki przywrócił do życia Hildę i Jątka, a następnie nakazał wszystkim odpocząć i ostrzegł przed testem, który czeka ich o świcie. Zabronił opuszczać obóz, mówiąc, że ma ich na oku, po czym zniknął bez dalszych słów.

Zmęczeni i przerażeni bohaterowie nie zasnęli tej nocy. Nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać o poranku.

Gdy pierwsze promienie słońca oświetliły obóz, w jego sercu rozległ się trzepot ogromnych skrzydeł – niczym wielokrotny grzmot nadchodzący z nieba.

Na oczach drużyny wylądował ogromny nekrotyczny smok. Jego ciało ulegało rozkładowi, odsłaniając kości i mięśnie pomiędzy rozszarpanymi łuskami. Widok ten przeraził Hildę i Rabusia. Ambraxas i Bao Bei rzucili się do ataku. Drakon przyciągał uwagę bestii, zadając jej zabójcze ciosy, a tabaxi wykorzystał swoją zwinność, by wspiąć się na grzbiet smoka, wielokrotnie atakując go między ogonem, skrzydłami i grzbietem. Jątek schował się za ruinami wieży i czuwał nad dwójką towarzyszy. Hilda, mimo strachu, próbowała celnie strzelać, jednak jej strzały chybiły.

Gdy Ambraxas i Bao Bei zostali śmiertelnie ranni, Hilda posłała jedną celną, ognistą strzałę, która przeszyła zad bestii aż do karku. Uratowała towarzyszy przed śmiercią. W szale nienawiści Ambraxas roztrzaskał łeb smoka swym butem.

Wtedy ponownie pojawił się arcydemon. Machnął ręką, a ciało smoka zaczęło się leczyć. Bestia powstała z martwych i odleciała.

Przerażeni potęgą arcydemona bohaterowie nie mogli znaleźć słów. Wycieńczeni po walce wsłuchali się w jego słowa. Powiedział, że wykonali kawał dobrej roboty, będą mu potrzebni i że będzie ich mieć na oku. Po czym zniknął jak wcześniej zostawiając bohaterów w spokoju.

Type of Model
Collection Model
Provider
Collection Provider
Bundle
Collection Bundle
Species
Collection Species
Race
Collection Race
Class
Collection Class
Gender
Collection Gender